czwartek, 6 lutego 2014

Ostatnie słowa pilotów nie były nieprzyzwoite


Kto jeszcze wierzy w tę wersję rozmów, którą nam udostępnili Rosjanie po kilku miesiącach od katastrofy pod Smoleńskiem?


Trochę wcześniej była inna wersja, która się przypadkiem ukazała:

"Fakt" rozmawiał z rosyjskim prokuratorem Aleksandrem Bastrykinem, który słyszał zapis czarnej skrzynki, rejestrującej rozmowy w kokpicie pilotów z ostatnich 30 minut tragicznego lotu.
(...)
"Trudno było cokolwiek zrozumieć, słychać było tylko krzyki" - powiedział "Faktowi" prokurator. 
"I wtedy usłyszałem wyraźne, przerażające okrzyki: Jezu, Jezu!. I było po wszystkim. I koniec, tyle. Tylko tyle..." - dodał.

Prokurator zapamiętał też, że w pewnej chwili, jakieś kilkanaście minut przed katastrofą, piloci zaczęli żartować czy nawet się śmiać. "Mówią o jakimś spotkaniu. Pytają: Czy przyjdziecie, czy będzie czyjaś żona. Pamiętam, że jeden z nich zapytał: Czy przyjdziecie z rodziną?".


Z blogu Romualda Szeremietiewa:

Mówimy "Jezu" słyszą "do diabła"



Na jednej z konferencji prasowych w Moskwie jeden z prokuratorów mówił, że ostatnim słowem jakie padło w samolocie przed uderzeniem o ziemię był krzyk - Jezu! W transkrypcji udostępnionej opinii publicznej to ostatnie słowo brzmi inaczej:

10:41:02,7 - 10:41:03,4         // крик (нб)                       // Krzyk  Kurwa .....



          W czasach PRL oglądałem w telewizji amerykański western. W pewnym momencie rewolwerowiec trafiony kulą osuwał się na ziemię z jękiem Dżizus Kraist, co tłumacz na język polski przełożył – do diabła. Czyżby ten tłumacz teraz pracował dla rosyjskiej komisji badającej katastrofę polskiego samolotu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.