Kto jeszcze wierzy w tę wersję rozmów, którą nam udostępnili Rosjanie po kilku miesiącach od katastrofy pod Smoleńskiem?
Trochę wcześniej była inna wersja, która się przypadkiem ukazała:
"Fakt" rozmawiał z rosyjskim prokuratorem Aleksandrem Bastrykinem, który słyszał zapis czarnej skrzynki, rejestrującej rozmowy w kokpicie pilotów z ostatnich 30 minut tragicznego lotu.(...)"Trudno było cokolwiek zrozumieć, słychać było tylko krzyki" - powiedział "Faktowi" prokurator.
"I wtedy usłyszałem wyraźne, przerażające okrzyki: Jezu, Jezu!. I było po wszystkim. I koniec, tyle. Tylko tyle..." - dodał.Prokurator zapamiętał też, że w pewnej chwili, jakieś kilkanaście minut przed katastrofą, piloci zaczęli żartować czy nawet się śmiać. "Mówią o jakimś spotkaniu. Pytają: Czy przyjdziecie, czy będzie czyjaś żona. Pamiętam, że jeden z nich zapytał: Czy przyjdziecie z rodziną?".
Z blogu Romualda Szeremietiewa:
Mówimy "Jezu" słyszą "do diabła"
Na jednej z konferencji prasowych w Moskwie jeden z prokuratorów mówił, że ostatnim słowem jakie padło w samolocie przed uderzeniem o ziemię był krzyk - Jezu! W transkrypcji udostępnionej opinii publicznej to ostatnie słowo brzmi inaczej:10:41:02,7 - 10:41:03,4 // крик (нб) // Krzyk Kurwa .....
W czasach PRL oglądałem w telewizji amerykański western. W pewnym momencie rewolwerowiec trafiony kulą osuwał się na ziemię z jękiem Dżizus Kraist, co tłumacz na język polski przełożył – do diabła. Czyżby ten tłumacz teraz pracował dla rosyjskiej komisji badającej katastrofę polskiego samolotu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.